Friday, 31 October 2008

Wichrowe Wzgórza, Profesor Carson, oraz kino i muzyka polskie.

Uciekłam do Edynburga aby napisać esej z angielskiego, ale póki co wynajduję wszystko i cokolwiek do roboty, byle tylko nie pisać wypracowania. Uniwersytet nie uniwersytet, nic się nie zmieniło od czasów szkolnych.

Z francuskiego mamy zwariowanego wykładowcę-Irlandczyka, który (wszyscy myślą) miał ambicje zostać komikiem ale mu nie wyszło, więc został komikiem-wykładowcą. Podczas wykładu na temat L'Ecole des Femmes Moliera, szybko oświadczył że bardzo dobrze wie że nikt jeszcze książki nie przeczytał (miał w tym świętą rację...) więc ściągnął kiloro uczniów na scenę i rozegrał nimi podstawową ideę fabuły, nie omieszkając zabawić się ich kosztem.

Polski wieczór filmowy udany, Seksmisja jest szatańska, choć cały czas słyszałam osła ze Shreka. A w zeszłym tygodniu ukradłam od Magdy duuuużo polskiej muzyki i nie mogę przestać słuchać Lubię Mówić Z Tobą, by Akurat.

Chciałam dziś kupić dynie ponieważ nigdy nie rzeźbiłam, ale wszędzie były wysprzedane. Jako alternatywa kupiłam więc pomarańczowe papryki.

Thursday, 23 October 2008

Czemu nie ufamy internetowi z tłumaczeniami

Komentarz do polskiej piosenki na youtube:
po angielsku...
i am sorry. pressed wrong, it's a great song!
...i po polsku:
bardzo mi przykro, naciskany nieprawidłowo, to jest wielkim śpiewem.

Wednesday, 22 October 2008

Kochana Marta

Sms od matki chrzestnej: "Tylko prosze mi się za bardzo nie zakochiwać, bo matka chrzestna nie uzbierała jeszcze kasy na porządny prezent ślubny".

Ze ślubem mogę trochę poczekać, ale na niezakochiwanie się jest już troszeczkę za późno :)

Monday, 20 October 2008

Życie studenta

Trzy z pięciu pralek do naszej dyspozycji (za skromną opłatą ₤2,80) są zepsute. Na obiad była sucha wołowina. A ja przez trzy dni marzłam w pokoju, bo mi sprzątaczka bez poinformowania wyłączyła kaloryfer, a ja myśłałam że to uniwersytet oszczędza na ogrzewaniu.

W środę z okazji starzenia się o kolejny rok zapraszam znajomych do siebie do pokoju na wino. Aby starczyło wszystkim kupię sześć butelek wyjątkowo taniego ale i wyjątkowo wyjątkowego wina australijskiego, a aby nie wyglądać na alkoholiczkę, kupuję codziennie po dwie butelki. Z kolei w czwartek wieczorem Polish Society organizuje pokaz Seksmisjii której, aż się wstydzę, nigdy nie widziałam. A w piątek jadę do Edynburga na trzy dni do swojej drugiej połowy. W między czasie tłumaczę rosyjskie teksty i katuję się Great Expectations Dickens'a, co jakiś czas podjadając oliwki.

Saturday, 18 October 2008

Sukces kulinarny

Zważając na fakt że istnieję prawie dwadzieścia jeden lat, dość patachowe z mojej strony jest to, że dopiero wczoraj po raz pierwszy ugotowałam skomplikowany, wielo-składnikowy, prawdziwy obiad - skromnie dodam, że przepyszny. Krok po kroku jak napisał mi Simon, przygotowałam z pomocą Filippa makaron z kurczakiem w sosie grzybowym. Zazwyczaj mój makaron jest suchy, kurczak z niczym prócz solą, a sos nieistniejący. Tym razem do makaronu dodaliśmy philadelphię, do kurczaka pięć różnych przypraw (sól, pieprz, paprykę, oregano i cajun spice), a sos grzybowy zawierał masło, białe wino, cebulę, czosnek, kolendrę, śmietanę oraz dijon mustard. Nigdy w życiu nie stworzyłam niczego równie złożonego, co jest w sumie dość smutne, i jestem z nas bardzo dumna. Magda pochwaliła i zjadła mimo że nie lubi makronu, a Simon pochwalił i zpałaszował wszystko, co zostało.

Czas nadszedł...

...aby pisać po polsku. Pora by mój mózg ćwiczył ojczysty język. Ostatnio gdy żartuję, że lepiej mówię po angielsku niż po polsku, to zamiast się śmiać chcę się puknąć w głowę, ty idiotko, przecież to ani pozytywne, ani śmieszne. Koniec z kulawym polskim, a początek końca narodził się siedem minut temu wraz z tym blogiem.