Wednesday 5 May 2010

Gramatyka rosyjska w wersji naszego Olivera.

"Важно, чтобы ящерица была спасена." (Ważne, aby jaszczurka została ocalona.)
"Когда я шёл по улице, я увидел птицу-собаку." (Kiedy szedłem ulicą, zobaczyłem ptaka-psa.)
"Это тебя вырвало в картотечный шкаф?" (To ty zwymiotowałeś do szafki?)

Friday 22 May 2009

Anegdotka z Rapido

Rapido jest niekończącym się źródłem anegdot. Najnowsza anegdota Grzegorza:
Grzegorz ma dziewietnastoletniego syna. Syn był w Edynburgu przez lato, ale potem się zakochał i wrócił do Polski. Po jakimś czasie skończyły mu się pieniądze więc skończyła się miłość. Konrad dzwoni do ojca:
- Tato, mogę przyjechać?
- No pewnie że możesz, a masz pieniądze?
- No nie mam.
- Dobra, to kupię Ci bilet.
- Dzięki Tato, zwrócę Ci pieniądze, obiecuję.
- Dobrze, jak obiecujesz to zwrócisz, kupię Ci do Glasgow Prestwick to będzie taniej - ale powiedz, dostaniesz się z Glasgow do Edynburga?
- Dostanę dostanę, przecież ja sobie zawsze radzę.
Więc Grzegorz kupił mu bilet, w niedzielę Konrad pojawia się bez walizki...
- A gdzie walizka?
- No, w taksówce.
- Jak to w taksówce? Skąd wziąłeś taksówkę?
- Z Glasgow.
- Myślałem że nie masz pieniędzy?
- No nie mam... miałem nadzieję że zapłacisz.
100 funtów. Poradził sobie. ;)

Wednesday 25 February 2009

Trybut dla profesor Hutton

Dziewiąta rano, wykład z francuskiego. Wykładowczyni wyświetla nam zdanie, które musimy przetłumaczyć na francuski: "I greatly admire Tony, and I agree with the Home Secretary, so let's invade Japan!"
Oczywiście uśmiechy, nawet śmiech, ogólna wesołość, na którą profesor Hutton odpowiada: "What! It was 1 o'clock in the morning. I couldn't remember how to spell Iraq."
Wcześniej trochę się jej bałam, ale zaczynam się do niej przekonywać. :)

Tony's Table

W kuchni Tony's Table. Współ-kucharz Simona, JP, ma za zadanie upiec ciasto imbirowe. Piecze, gotowe, JP próbuje, i coś mu nie pasuje, ale nie może dojść do tego, co. "Simon, spróbuj tego, co jest nie tak? Robiłem wszystko według przepisu..."
Simon próbuje kawałek JP'owego ciasta imbirowego. I...
"Idioto. Imbiru zapomniałeś." :)

Swoją drogą, nowa restauracja Tony'ego jest fantastyczna. Ich logo to latające świnki ze sztućcami, tak że na zewnątrz są namalowane nad oknami i wyglądają uroczo, a w holu z sufitu wiszą ogromne paper-maché świnie z widelcami, nożami i demonicznymi uśmiechami. A na ścianach wszędzie znajdują się śmieszne powiedzonka o jedzeniu, które Tony sam wymyślił.

Saturday 22 November 2008

Hej sokoły

Wczoraj było neonowe przyjęcie urodzinowe Claire, z którą się zaprzyjaźniłam kiedy okazało się, że obie mamy chłopaka w Edynburgu. Jakoby nie mam krzycząco kolorowych ubrań, pożyczyłam od Laury niebieskie rajstopy oraz żółtą i zieloną farbę do twarzy. Mamą akademicką Claire jest Agata, więc na przyjęciu było sporo Polaków, i nie omieszkaliśmy dominować imprezę głośnym śpiewem piosenek stylu Hej sokoły, ale uczenie nie-Polaków niestety kończyło się na "hej". :)

Monday 17 November 2008

i końcówki łapek mi zamarzły...

Kierownicy naszego akademiku [Andrew Melville, also known as Andrew Hellville] uważają nas nie za studentów tylko za niedźwiedzi polarnych. Włączają ogrzewanie dopiero późno wieczorem, a w między czasie my marzniemy. Brrrrr.

Sunday 16 November 2008

"Reading" week

Jestem dobrym uczniem: planuję choroby na czas, kiedy mam przerwę od szkoły. Tydzień wolnego spędzony w domu z bólem głowy, gardła, i katarem. Ale nie było aż tak źle. Kilka fajnych wieczorów, w tym jeden spędzony z Magdą na odkrywaniu programu Wojewódzki i Figurski, który mnie rozwalił:) Codziennie gotowałam sobie świeżą rybę - pstrąga tęczowego, z ziemniaczkami i paprykami, ponieważ mam ostatnio obsesję na punkcie papryk. Obsesję mam także na punkcie świeczek, i ucieszyłam się kiedy nam światło w łazience umarło i trzeba było palić świeczki.

Z Simonem zaczęliśmy tradycję chodzenia do pubu za rogiem by grać w bilard. Idzie mi znacznie lepiej niż na początku, kiedy nie mogłam trafić ani jednej kuli... na początku moje kule zostały wstrzelane tylko wtedy, gdy robił to przypadkowo Simon. :)

Saturday 8 November 2008

Była eksplodująca toaleta. A teraz...

Wracamy do domu w Edynburgu, Simon zaczyna gotować kolację, a ja zbieram się do mycia naczyń, odkręcam kran, i nagle słyszymy kapanie z kąta, gdzie są rury i bojler. Otwieramy drzwiczki za którymi stoi ta cała machineria, i, o zgrozo, cieknie i z bojlera, i z drugiej rury, i to całkiem porządnie.
Jest piątek wieczór, skąd wytrzasnąć hydraulika? Dzwonimy do agencji poprzez którą wynajmujemy mieszkanie i facet nam tłumaczy, że trzeba wyłączyć wodę całkowicie, i że on zaraz się postara zadzwonić do emergency plumber. Czekamy, czekamy, czekamy. Nareszcie facet oddzwania, i mówi, że bardzo bardzo przeprasza, że hydraulik postara się jak najbardziej przyjechać dziś, ale że on jest w tej chwili w szpitalu bo jego żona właśnie rodzi dziecko. xD
Czeski film.
W między czasie, zważając na fakt że wyłączyliśmy wodę i nie można nawet rąk umyć, ja skoczyłam do tesco i kupiłam dwanaście litrów wody, ku rozbawieniu sporo innych klientów oraz kasjera.

Sunday 2 November 2008

Email od ojca

"A właściwie to dlaczego nie można kupować butów w marcu?"
Em. Cześć, tato... :D

Friday 31 October 2008

Wichrowe Wzgórza, Profesor Carson, oraz kino i muzyka polskie.

Uciekłam do Edynburga aby napisać esej z angielskiego, ale póki co wynajduję wszystko i cokolwiek do roboty, byle tylko nie pisać wypracowania. Uniwersytet nie uniwersytet, nic się nie zmieniło od czasów szkolnych.

Z francuskiego mamy zwariowanego wykładowcę-Irlandczyka, który (wszyscy myślą) miał ambicje zostać komikiem ale mu nie wyszło, więc został komikiem-wykładowcą. Podczas wykładu na temat L'Ecole des Femmes Moliera, szybko oświadczył że bardzo dobrze wie że nikt jeszcze książki nie przeczytał (miał w tym świętą rację...) więc ściągnął kiloro uczniów na scenę i rozegrał nimi podstawową ideę fabuły, nie omieszkając zabawić się ich kosztem.

Polski wieczór filmowy udany, Seksmisja jest szatańska, choć cały czas słyszałam osła ze Shreka. A w zeszłym tygodniu ukradłam od Magdy duuuużo polskiej muzyki i nie mogę przestać słuchać Lubię Mówić Z Tobą, by Akurat.

Chciałam dziś kupić dynie ponieważ nigdy nie rzeźbiłam, ale wszędzie były wysprzedane. Jako alternatywa kupiłam więc pomarańczowe papryki.

Thursday 23 October 2008

Czemu nie ufamy internetowi z tłumaczeniami

Komentarz do polskiej piosenki na youtube:
po angielsku...
i am sorry. pressed wrong, it's a great song!
...i po polsku:
bardzo mi przykro, naciskany nieprawidłowo, to jest wielkim śpiewem.

Wednesday 22 October 2008

Kochana Marta

Sms od matki chrzestnej: "Tylko prosze mi się za bardzo nie zakochiwać, bo matka chrzestna nie uzbierała jeszcze kasy na porządny prezent ślubny".

Ze ślubem mogę trochę poczekać, ale na niezakochiwanie się jest już troszeczkę za późno :)

Monday 20 October 2008

Życie studenta

Trzy z pięciu pralek do naszej dyspozycji (za skromną opłatą ₤2,80) są zepsute. Na obiad była sucha wołowina. A ja przez trzy dni marzłam w pokoju, bo mi sprzątaczka bez poinformowania wyłączyła kaloryfer, a ja myśłałam że to uniwersytet oszczędza na ogrzewaniu.

W środę z okazji starzenia się o kolejny rok zapraszam znajomych do siebie do pokoju na wino. Aby starczyło wszystkim kupię sześć butelek wyjątkowo taniego ale i wyjątkowo wyjątkowego wina australijskiego, a aby nie wyglądać na alkoholiczkę, kupuję codziennie po dwie butelki. Z kolei w czwartek wieczorem Polish Society organizuje pokaz Seksmisjii której, aż się wstydzę, nigdy nie widziałam. A w piątek jadę do Edynburga na trzy dni do swojej drugiej połowy. W między czasie tłumaczę rosyjskie teksty i katuję się Great Expectations Dickens'a, co jakiś czas podjadając oliwki.

Saturday 18 October 2008

Sukces kulinarny

Zważając na fakt że istnieję prawie dwadzieścia jeden lat, dość patachowe z mojej strony jest to, że dopiero wczoraj po raz pierwszy ugotowałam skomplikowany, wielo-składnikowy, prawdziwy obiad - skromnie dodam, że przepyszny. Krok po kroku jak napisał mi Simon, przygotowałam z pomocą Filippa makaron z kurczakiem w sosie grzybowym. Zazwyczaj mój makaron jest suchy, kurczak z niczym prócz solą, a sos nieistniejący. Tym razem do makaronu dodaliśmy philadelphię, do kurczaka pięć różnych przypraw (sól, pieprz, paprykę, oregano i cajun spice), a sos grzybowy zawierał masło, białe wino, cebulę, czosnek, kolendrę, śmietanę oraz dijon mustard. Nigdy w życiu nie stworzyłam niczego równie złożonego, co jest w sumie dość smutne, i jestem z nas bardzo dumna. Magda pochwaliła i zjadła mimo że nie lubi makronu, a Simon pochwalił i zpałaszował wszystko, co zostało.

Czas nadszedł...

...aby pisać po polsku. Pora by mój mózg ćwiczył ojczysty język. Ostatnio gdy żartuję, że lepiej mówię po angielsku niż po polsku, to zamiast się śmiać chcę się puknąć w głowę, ty idiotko, przecież to ani pozytywne, ani śmieszne. Koniec z kulawym polskim, a początek końca narodził się siedem minut temu wraz z tym blogiem.